___
Lucjan Wesołowski

 

(na podstawie książki „Moje ABC duchowości” tegoż autora)

Chciałbym powtórzyć na początku moich rozważań prawdę, która może się wydawać banalna, ale moim zdaniem jest warta przypomnienia: szacunek to jedna z rzeczy najbardziej nam potrzebnych do życia (choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy). Przejawia się on w wielu formach – począwszy od tak prostej, jak zauważenie drugiego człowieka (zdanie sobie sprawy z jego istnienia w tym momencie blisko nas), poprzez zrozumienie i zaakceptowanie jego potrzeb, uwarunkowań itp. aż do postawy nadawania mu wartości niezależnie od tego, kim jest i co robi.

Chyba wszyscy znamy przyjemne uczucie ważności, gdy ktoś wyraźnie okazuje nam szacunek, a także ból – niemal fizyczny – gdy mamy odczucie, że ktoś nami pogardza. Zależymy nawzajem od siebie, nasze emocje i postawy wpływają na osoby, które są blisko, a pośrednio także na wszystkie inne.

Może warto uświadomić sobie, że w dobrze pojętym własnym interesie powinniśmy unikać okazywania innym braku szacunku, choćby z powodu faktu, że taka postawa może się prędzej czy później obrócić przeciwko nam, gdy odpłaci nam pięknym za nadobne osoba potraktowana ze wzgardą czy obojętnością. Można znaleźć też inne powody, nieco bardziej wzniosłe, np. chęć, aby świat stawał się – także poprzez nasze działania i zachowania – lepszym miejscem do życia…

Oczywiście problem nie kończy się na okazywaniu czy nieokazywaniu pewnych uczuć i postaw. Sprawą zasadniczą jest nasze widzenie świata i nas samych. Kim jesteśmy? Kim są inni ludzie?

Jesteśmy jednością, dobro okazane innym jest dobrem wysłanym także na nasz adres.

Może być trudno znaleźć w sobie szacunek i zrozumienie w stosunku do pewnych ludzi. Zwłaszcza w stosunku do tych, którzy właśnie przed chwilą nadepnęli nam na odcisk (fizyczny lub psychiczny…). Tutaj właśnie staje przed nami prawdziwe wyzwanie (jakie zresztą w istocie stwarza nam nasz własny umysł)… Spróbujmy „wziąć na tapetę” takie sformułowanie:

„Godni mojego szacunku są wszyscy ludzie, bez względu na to kim są, co zrobili w swym życiu i jak się zachowują”.

Brzmi to dziwnie, prawda? Takie sformułowanie może się wydawać absolutnie nie do przyjęcia. Jednak według wielu mistrzów duchowych taka właśnie jest prawda, a potwierdzenie tego można bez trudności znaleźć w ich wypowiedziach, w tym także Jezusa (na ile możemy być pewni autentyczności jego słów, zapisanych w Nowym Testamencie). Oczywiście niewiele da, a może być w skutku wręcz odwrotne do zamierzonego narzucanie sobie takiej postawy. Nie o to chodzi, potrzebna jest do tego przebudowa umysłu, czyli przekonań, schematów myślowych, nawyków intelektualnych itp. To zwykle powolna, mozolna praca, choć bywały też przypadki niespodziewanych, nagłych olśnień i oświeceń…

Drugą ważną sprawą jest nasze odczuwanie szacunku, jaki jest nam (bądź nie jest) okazywany. Tutaj mottem może być takie sformułowanie:

„Nie jestem zależny od tego, czy jest mi okazywany szacunek”.

W praktyce jest to bardzo trudne, ale nie niemożliwe. Po pierwsze warto sobie zdać sprawę z faktu, iż to nasz umysł generuje poczucie bycia bądź niebycia szanowanym. Po drugie możemy wykorzystać technikę dezidentyfikacji (czyli nieutożsamiania się), gdy mamy wrażenie, że nie jest nam okazywany szacunek. Możemy wtedy zdać sobie sprawę z tego, jak zachowuje się nasz umysł, zaakceptować to, nie utożsamić się z naszą reakcją i przejść nad nią do porządku dziennego.

Możemy także walczyć o to, aby nas szanowano, jeśli uważamy to za słuszne i użyteczne, zarówno dla naszego lepszego samopoczucia jak i dla polepszenia (nie bójmy się tych słów) świata. Czasem trzeba komuś postawić wyraźne granice, a komuś innemu pomóc w uświadomieniu sobie pewnych rzeczy… Ważne jest wtedy, aby traktować takie działania z dystansem do samego siebie. Czyli nie utożsamiać się z naszymi postawami, poglądami i emocjami, a walczyć o to, co jest naszym zdaniem istotne bez wdziewania husarskiej zbroi czy potrząsania szabelką. Innymi słowy bez traktowania tej sprawy jako najważniejszej na świecie, a nas samych jako pępka tegoż świata. Czy ktoś okazuje mi szacunek czy nie, ja jestem tym samym człowiekiem. Najważniejsze jest to, abym sam szanował siebie. A im bardziej będę szanował samego siebie, tym więcej będzie we mnie szacunku dla innych…

Jeśli chcemy rozwijać zrozumienie bliźnich i tolerancję dla nich, to warto pamiętać, że każdy ma takie ciało (wraz z jego ograniczeniami), psychikę itd., jakie ma, nikt nie jest w stanie w tym momencie być innym niż jest. To co dany człowiek myśli, czuje, robi jest wynikiem skomplikowanego splotu różnych czynników, jak jego doświadczenia życiowe, wychowanie, traumy, potrzeby, poziom wiedzy itd. Oczywiście zawsze istnieje możliwość zmiany, ale dopóki nie przychodzi moment świadomej decyzji wszystko w nas jest takie, jakie być musi. Myślimy, czujemy, robimy to, co wynika z naszego charakteru, przekonań, przyzwyczajeń, lęków, urazów itp. Nie możemy być inni niż jesteśmy, dopóki nie zdecydujemy świadomie, że chcemy być inni… A zmiana samego siebie to często trudny i długotrwały proces.

Nie możemy oczekiwać od innych, że będą inni niż są. Są oni, podobnie jak my, uwięzieni w umyśle i ciele wraz ze wszystkimi ich ograniczeniami. Zachowania innych ludzi (łącznie z tymi, które zdecydowanie nam się nie podobają) wynikają z całego bagażu, jaki tkwi w ich umysłach i z ich uwarunkowań fizycznych. Dopiero uwalniając się od jarzma nieświadomości możemy przestać być niewolnikami umysłu. W pewnym stopniu możemy też wpływać na nasze uwarunkowania fizyczne. Tym samym możemy zacząć bardziej świadomie kształtować własne życie.

Zrozumienie innych ludzi i pamiętanie, że najczęściej nie są oni w stanie zachować się inaczej, niż się zachowują, może nam pomóc w pogłębieniu tolerancji. Oczywiście mamy pełne prawo bronić się przed atakami, walczyć o własne dobro, ale możemy znacznie spokojniej i łagodniej oceniać innych ludzi. A w pewnym momencie może zupełnie przestać ich oceniać, wiedząc, że nie ma to większego sensu. Tym bardziej, że i my jesteśmy w każdym momencie mniej lub bardziej więźniami naszych ograniczeń…

Im więcej jest w nas szacunku, zrozumienia i tolerancji dla innych i siebie, tym pogodniejsze i spokojniejsze staje się nasze życie, poprawiają się nasze relacje z ludźmi, łatwiej wybaczamy innym i sobie błędy, częściej śmiejemy się (także z samych siebie), stajemy się bardziej życzliwi dla innych ludzi, a oni okazują nam więcej dobrych uczuć. Żyje się lepiej nam samym i innymi ludziom z nami.

Czego sobie i Szanownym Czytelnikom życzę