___
Kasia Witek

 

Inauguracja łódzkiego PIKOD-u została zaplanowana na dziś. Przed południem siedziałam w pracy i z niepokojem patrzyłam przez okno. Obawiałam się, że koleżanki i koledzy, z którymi się umawiałam zrezygnują ze względu na niezachęcającą pogodę, że nasze plany pokrzyżuje kwietniowa zmienność aury.

A jednak się pomyliłam PIKOD na Piotrkowskiej stanął zgodnie z planem, a flaga KOD-u powiewała na wietrze wbrew aurze i na przekór oponentom KOD-u. Zebraliśmy kilkadziesiąt podpisów pod inicjatywą referendalną „Ratujmy samorząd!” Kilka osób wpadło pomimo pogody po prostu nas odwiedzić, pogadać.

Jak zwykle naszym udziałem stała się cała paleta reakcji od mało parlamentarnych i nienadających się do przytoczenia uwag, do których dawno się przyzwyczailiśmy, a które nie mają nic wspólnego z merytorycznymi argumentami, poprzez dodające otuchy komentarze takie, jak ten od Państwa z Bełchatowa „Cała Polska jest z Wami”, przez propozycje pomocy w naszych działaniach, po komentarze świadczące o kryzysie przywództwa w KOD-zie, które uspokajało zapewnienie o zbliżających się wyborach w stowarzyszeniu. Wiele osób trzyma kciuki za nas i za rozwiązanie naszych problemów. Kilka osób poprosiło o kontakt do nas, żeby mogli na bieżąco śledzić to, co robimy i brać udział w protestach.

(Zdjęcia Grażyna Kondraciuk i Anna Jachowicz)

 

I tak otworzyliśmy drugi sezon PIKOD-owania, a te trzy godziny przekonały nas, że jesteśmy na łódzkich ulicach potrzebni. Po to, by dać tym, którzy potrzebują kontaktu z nami możliwość łatwiejszego odnalezienia nas, porozmawiania o tym, co ich niepokoi. Po to, by pokazać tym, którzy z chęcią obwieściliby koniec KOD-u , że się nie doczekają, że my tam stać będziemy. Tam i wszędzie, gdzie to będzie potrzebne. Po to, by samym tkwieniem na posterunku pokazać naszą niezgodę na niszczenie Polski. Po to, by ulotkami i rozmową edukowa

społeczeństwo na ulicy. Po to, by, jak w zeszłym sezonie, istnieć w przestrzeni miasta i oswajać nieprzekonanych z naszą obecnością. I również dlatego, że to działanie jest potrzebne nam samym.

Dopóki nam się chce stać w deszczu, słońcu lub na mrozie, KOD będzie trwał, a z nim nadzieja, która się w nas obudziła, gdy po raz pierwszy spotkaliśmy się na manifestacjach w grudniu 2015. Dlatego „Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce” 😉

Puchaty koc, ciepłe kapcie i kubek z herbatą? O tak! Ale po PIKOD-zie inaczej smakują! Do zobaczenia na następnych PIKOD-ach!