wydarzenie2

Dzień był powszedni, ale mimo to kilkadziesiąt osób z Łodzi, Pabianic i Zgierza wzięło na 10 lutego urlop i pojechało do stolicy, żeby od godz. 14 protestować przeciw planom zmiany konstytucji, które jakoby mają rozwiązać problemy rządzących z Trybunałem Konstytucyjnym.

Wiało, padało (sorry, taki mamy klimat), ale nic to – łącznie kilkusetosobowa grupa uzbrojonych we flagi, gwizdki i inne gadżety członków Komitetu Obrony Demokracji przez kilka godzin wytrwale demonstrowała pod Sejmem. Więcej było protestujących na ulicy niż posłów w sali plenarnej Sejmu, która niestety świeciła pustkami. – Konstytucja przyjęta w ogólnonarodowym referendum nie może być zmieniona przez grupę posłów, co z tego, że wybranych demokratycznie – mówili uczestnicy pikiety.

– Nie każdy zdaje sobie sprawę, w jakim kierunku idą zmiany w naszym kraju. Boję się tej „dobrej zmiany” – wyznała Grażyna. – Nie chcę w Warszawie Budapesztu, bo byłam na Węgrzech i widziałam, jak tam ludzie żyją, widziałam prawdziwą biedę. Ten kraj pada! Nie chcę też tych zmian, które nas ośmieszają w oczach demokratycznego świata. Przyjechałam, żeby Europa zobaczyła, że Polska to nie PiS, a Polacy są Europejczykami.

Z kolei dla Ewy najważniejsza jest wolność. – Nie chcę państwa orwellowskiego z Ministerstwem Prawdy (bo rząd nienawiści do niezindoktrynowanych już jest). Konstytucja, którą mamy, gwarantuje nam przestrzeganie praw człowieka, państwo świeckie, wolność sumienia i prawo do niezależności myślenia. I w takim kraju chcemy żyć.

W podobnym tonie wypowiadali się wszyscy uczestnicy środowej pikiety. „Gorszy sort” przez kilka godzin „pilnował sejmu”, ale deszcz i wiatr w końcu zrobiły swoje i niektórzy przemoczeni do suchej nitki postanowili schronić się w jednej z warszawskich kawiarni. Kiedy weszli – ze zwiniętymi transparentami, zmęczeni i przemoknięci, kawiarniani goście wstali z krzeseł i urządzili im owację na stojąco. Wtedy na własnej skórze poczuli, że wbrew temu, co głoszą „narodowe media”, nie jesteśmy sami. I że rację miał Władysław Bartoszewski: warto być przyzwoitym. Naprawdę!

źródło: zdjęcia uczestników grupy wyjazdowej oraz https://www.facebook.com/groups/1668011940150586/


Relacja Jarosława Płuciennika

10 lutego 2016 r. zespół KODerów z Łodzi, sztuk około 30, pojechał wynajętym autokarem na pikietę przed Sejm do Warszawy pt. Nie zmieniajcie nam konstytucji! Rotacyjna pikieta zgromadziła od 14:00 do około 17:30 prawie 500 osób. Przemawiali zarówno Mateusz Kijowski, jak i Krzysztof Łoziński czy były prezydent miasta Warszawy Marcin Święcicki. Duch był dobry, skandowaliśmy hasła Wolność, równość, demokracja; uśmiech z nami precz z hejtami; konstytucja; KMO; do roboty! (to do posłów opozycji, którzy nie powinni odpuszczać). Oprócz skandowania były oczywiście podskoki, bardzo wskazane, kiedy jest zimno czy mokro. Przez całą Pikietę padał deszcz, zwłaszcza po zmroku. Duch w narodzie jednak był słoneczny. Śpiewaliśmy hymny, Mazurek Dąbrowskiego, Hymn nadziei, Mury, Ale także piosenki rockowe Johna Lennona czy Queen: We are the champions!

Pikieta osiągnęła swój cel: daliśmy obradującym w Sejmie sygnał, że uważnie pilnujemy każdego ich ruchu mogącego dotyczyć konstytucji czy praworządności w Polsce.


 I jeszcze komentarz z Facebooka:
[…] Nie mogłem wczoraj uczestniczyć w warszawskiej demonstracji pod sejmem, ale z Pabianic pojechał kwiat naszej KOD-owej rodziny. Ten „kwiat” dumnie stawał pod sejmem i zaświadczał prawdzie, ale deszcz i wiatr zrobiły swoje i po paru godzinach mocno im kondycję nadszarpnął.  A ponieważ wszyscy są już w jesieni życia, dla nabrania nowego wigoru i wyschnięcia schronili się w jednej z warszawskich kawiarni. I sfrunęły anioły…!
Kiedy weszli – ze zwiniętymi transparentami, zmęczeni i przemoknięci, kawiarniani goście wstali z krzeseł i urządzili im owację na stojąco.
„Warto być przyzwoitym”!
_
Janusz Nagiecki