Miniaturzystka_okładkaDłuższą chwilę zastanawialiśmy się, który tytuł powinien rozpoczynać cykl recenzji pod roboczą nazwą „Książki z gatunku, zmieniających spojrzenie na świat”. Bo w istocie nie chodzi o kwestie gatunkowe. Nie ma znaczenia czy mamy do czynienia z pracą popularnonaukową, powieścią sensacyjną czy obyczajową. Najważniejsze, by książka posiadała walor poznawczy, pokazując w którejś ze swych płaszczyzn nowe dla czytelnika spojrzenie na współczesność. Oczywiście dobrze byłoby, gdyby poza tym, a właściwie przede wszystkim, konkretny tytuł był też zwyczajnie dobrą, „wielosmakową” książką, którą będziemy mogli pokazać dwugłosem swoich spostrzeżeń i wrażliwości. Jak to polonista i inżynier budownictwa tylko potrafią.

Wspólną decyzją, na ten początek recenzenckiego cyklu wypadła powieść Jessie Burton „Miniaturzystka”

____Małgola i Piotr Staronie

 

(…) ci, którzy nie mają horyzontów, pragną zniszczyć nasze.

 

Jessie Burton – Miniaturzystka

Książka Burton mnie uwiodła. Patrzyłem na siebie zdziwiony, bo wydawało mi się początkowo, że mam do czynienia z kolejnym tajemniczym romansem w historycznym anturażu. Tymczasem ze strony na stronę wciągała coraz głębiej i głębiej w obraz siedemnastowiecznego Amsterdamu z jego barwami, dźwiękami i zapachami. Do tego szczypta tajemnic oraz obyczajowości i znalazłem się w świecie niby dawnym, a jakiś współczesnym. Bo choć główną postacią powieści jest Nella Brandt, to tym najważniejszym, a podskórnym bohaterem jest całe społeczeństwo miasta. Można powiedzieć nawet, że literacki Amsterdam jest metaforą całej Holandii. I nie tej dawnej, ale jak najbardziej dzisiejszej. Czas powieściowy obejmuje „złote lata” miasta, kiedy malowali najwięksi z wielkich (Rembrandt, Vermeer), kiedy powstawały kupieckie fortuny i gdy ścierały się tolerancja z surową ortodoksją, indywidualizm z siłą większości, różnorodność z monokulturowością. To wszystko pozwala spojrzeć całkiem inaczej na wszystkie rozdroża społeczne, jakie widzimy we współczesnej Holandii, gdzie na przykład dzielnica „Czerwonych Latarni” sąsiaduje z kościołami, chwila nieuwagi obcokrajowca na autostradzie grozi wysłuchaniem obelg, kierowca autobusu udaje, że nie zna angielskiego, ale już rowerzysta może popełniać błąd za błędem a zapytany o drogę przechodzień cierpliwie i do skutku wszystko wytłumaczy. Łatwiej nawet zrozumieć decyzję odrzucenia w referendum możliwości rozszerzenia UE o Ukrainę. „Miniaturzystka” ujawnia źródła tych wszystkich sprzeczności i pokazuje, dlaczego stale trwają. Dla mnie, obok świetnie opowiedzianej fabuły to największa wartość tej książki. Dzięki niej inaczej patrzę na krainę wiatraków.

___Piotr


Tak… „Miniaturzystka” mną wstrzasnęła. Książka to „drugie” życie, które możesz prowadzić bez jego negatywnych konsekwencji. Czy chciabym prowadzić życie bohaterki powieści (a nie jest to wcale miniaturzystka)? Absolutnie NIE. Życia żadnej z postaci nie chciałabym. Każda znajduje się w pewnego rodzaju więzieniu głównie konwenansu i „nakazu” moralnego. To historia opowiadana przez młodą dziewczynę Nellę, która zostaje wprowadzona do zupełnie nowego dla niej świata wielkiego miasta, związku, nowej rodziny, interesów finansowych. Musi wziąć odpowiedzialność za sprawy znacznie ją przerastające. Czy jest silna? Trudno powiedzieć. Na pewno ma w sobie to coś. Moim zdaniem to otwarty umysł. Ktoś powie, że to jej wielkie serce, dobroć, smykałka. Pewnie też. Jednak dla mnie najważniejsze, że jest osobą ciekawą świata, chcącą go poznawać, próbować rozumieć i żyć mimo wszystko. Ówczesny Amsterdam stał na międzynarodowym handlu i był w rozkwicie ekonomicznym. Atmosfera pozornie szczęśliwego, bogatego miasta okazuje się zupełnie inna, bo jest jeszcze życie pod powierzchnią, dramaty pojedynczych ludzi toczące się za zamkniętymi drzwiami i splatające się interesy finasowe, walka o władzę, świat nowej filozofii religijnej i nietolerancji. Z tego świata właściwie nie można uciec. Próbuje robić to Johannes. Ma możliwości, bo jest zamożnym, wpływowym mężczyzną, kupcem cieszącym się szacunkiem, jednak  dosięga go … zły los, kara, a może po prostu zawiść? Wstrząs, a potem powoli fala się uspokaja i na powierzchni miasta nawet nie pozostają zmarszczki. Jednak Nella Brandt już nie będzie taka sama i wie, że nie jest osamotniona, bo przecież jest Miniaturzystka, a to zupełnie już inna historia.  Czy chcielibyście takiego świata jak w tej powieści? Ja nie! Otwórzmy więc swoje głowy i przewietrzmy mózgi, najlepiej nie tylko swoje. Na pociechę dodam, że powieść czyta się bardzo dobrze, porywa jak wir, ale tkwi w człowieku jak cierń i każe myśleć. Życzę dużo cierni.

-__Małgola