„Łódź, co za piękny kraj…” a my okazaliśmy się nie za starzy i nie za młodzi. Byliśmy w sam raz, by poprowadzić maszgłosowy piKOD.

Piękne popołudnie, Piotrkowska tłumna, łodzianie ciut jakby wolniejsi, mieszające się obce języki i kolory twarzy i nagle lądujemy, jak w centrum hiszpanskiej corridy!

Młody człowiek z emblematami, wyrażającymi przywiązanie do tradycji narodowych, stanął z nami dzielnie. Silnie, wewnętrznie umocowany.
Niczym nieposkromiony byk.
Para buchnęła ferią minionych przywódców, narodów i dat, kopyta biły o ziemię, przygważdżając fałsz kolejnych tez.
Z pomocą nadciągnęli dzielni pikadorzy i banderillero, z peleryną demokratycznych cnót.
W powietrzu błysnęły ostrza ad personam i win. Fake newsy spowił kurz lewicowych i prawicowych stacji.

Już tylko jeden papieros oddzielał fake newsy od fekaliów.
Wreszcie główny zapaśnik, drażniąc byka muletą teraźniejszości, robiąc uniki od przeszłości… zapytał, czy nie wystarczy robić użytku z rozumu, bez reguł narzucanych przez narodowe widowisko i sprawdzać samemu, czy intryguje nas tak bardzo, przelewana na scenie krew.

Potem zrobiliśmy mnóstwo ankiet, Agata, na dwie ręce, wręczyliśmy dyplom młodego doktora, przytuliliśmy Ewę, ratowaliśmy po raz enty, umiłowany kraj, umówiliśmy łódzki parawaning, posmakowaliśmy wybornych, jagodowych buł…  a po ten ostatni papieros o włos, pofatygowały się wozy strażackie w liczbie, aż trzech.

Serdeczne podziękowania dla całego pięknego Zespołu.
I do zobaczenia.

p.s. Czy był Damian?