…czyli donos o tym czym skończyła się rzekoma debata o reformie edukacji

Tak się dziwnie złożyło, że ktoś może pomyśleć, iż mam „chody” w ministerstwie edukacji. Na jakiej podstawie można wysnuć takie przypuszczenie? Bo dwie najważniejsze daty w moim osobistym kalendarzu zostały szczególnie uczczone przez kierownictwo MEN: pierwsza – data moich urodzin, 11 kwietnia – została przez edukacyjną centralę wybrana na dzień łódzkiej wojewódzkiej debaty  oświatowej, która została zorganizowana właśnie tego dnia w siedzibie Wydziału Prawa i Administracji UŁ. Z przyczyn nie tylko ode mnie, ale i od administratorów tej strony niezależnych, mój „donos” o tym wydarzeniu, choć napisany wkrótce „po”, bo 13 kwietnia, został upubliczniony dopiero 22 czerwca. Zakończyłem go wtedy tymi słowami:

To był teatr pozorów, swoista liturgia demokratycznych form dialogu, prowadzona po to jedynie, aby wytrącić przeciwnikom z ręki argument o autorytarnie wprowadzanej, radykalnej reformie, a właściwie rekonstrukcji systemu edukacji à la PRL! Czy się mylę, czy jednak mam racje – przekonamy się wszyscy już za kilka miesięcy.

No i właśnie w poniedziałek, 27 czerwca – dokładnie w dniu moich imienin – pani minister edukacji Anna Zalewska, w obecności ok. dwóch tysięcy gości zaproszonych do Centrum Kulturalno-Kongresowego Jordanki w Toruniu, poinformowała o decyzjach dotyczących reformy edukacji, którą rząd PiS zamierza wdrożyć od 1 września przyszłego roku. Nie wnikając w szczegóły, interesujące przede wszystkim nauczycieli i dyrektorów szkół oraz władze miast, gmin i powiatów – które działalność szkół finansują, przedstawię tu jedynie najważniejszą informację o tym jak będzie w wyniku tej reformy wyglądał polski system edukacji:

Zrzut ekranu 2016-07-01 o 13.13.17

Źródło: Ministerstwo Edukacji Narodowej

Jak widać – w wyniku pisowskiej reformy nastąpi powrót do struktury szkolnictwa, który III RP odziedziczyła po PRL. Różnice są jedynie dwie – i to tylko w proponowanym nazewnictwie. Nastąpi powrót do jednolitej ośmioklasowej szkoły – tyle, że nazwanej nie jak wtedy szkołą podstawową, a powszechną. Powszechnymi nazywały się szkoły, działające w Polsce w wyniku reformy z 1932 roku, zwanej „jędrzejewiczowską”- od nazwiska ówczesnego ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Janusza Jędrzejewicza. Pisowskie szkoły powszechne od tamtych będą się różniły tym, iż tamte występowały w trzech wersjach: 4-, 6- i 7-klasowej, a ta będzie albo w jednym budynku tylko 4-klasowa, a innym (po gimnazjum) uczniowie będą kontynuowali naukę w klasach V – VIII, albo będzie jednolicie ośmioklasowa. Poza tym PiS, po likwidacji gimnazjów, dla absolwentów tejże powszechnej ośmiolatki proponuje trzy ścieżki dalszego kształcenia: kończące się w każdym typie tych szkół inna maturą – 4-letnie licea lub 5-letnie technika, albo dwustopniową szkołę branżową! Ten ostatni twór ma zastąpić nasze tradycyjnie działające zasadnicze szkoły zawodowe, które kształciły w zawodach robotniczych, w opinii twórców tej reformy – nie cieszące się powodzeniem z powody złej konotacji społecznej tej nazwy.

Mam na ten temat odmienne zdanie – można się z nim zapoznać na stronie „Obserwatorium Edukacji” w felietonie o kolejnym numerze 128, zatytułowanym „Dobra zmiana według min. Zalewskiej: branżówki zamiast zawodówek!”

Wróćmy do tego co nas czeka od roku szkolnego 2019/2010*, kiedy to, jak zamierzają jego twórcy, po dwu latach okresu przejściowego, system będzie już w pełni działał. Tak zobrazowano to na jednym z prezentowanych w Toruniu slajdów prezentacji, jaka towarzyszyła wystąpieniu pani minister Zalewskiej:

Zrzut ekranu 2016-07-01 o 13.13.58

Źródło: Ministerstwo Edukacji Narodowej

Jak wielokrotnie powtarzała pani minister Zalewska – wszystkie rozwiązania przedstawionej reformy są wynikiem wielkiej kampanii debat oświatowych „Uczeń. Rodzic. Nauczyciel – Dobra Zmiana”, która odbywała się w wielu formułach i miejscach od lutego 2016 roku. Zaraz na drugim slajdzie pokazała jak bardzo ministerstwo starało się stworzyć warunki, aby możliwie wiele osób mogło wypowiedzieć swoje propozycje co trzeba zmienić w naszych szkołach. Oto najważniejsze liczby obrazujące ten wysiłek organizacyjny: 17 debat wojewódzkich, 162 debaty zorganizowane przez Kuratorów Oświaty [12856 uczestników tych debat], 50 debat w gmachu Ministerstwa Edukacji Narodowej, 944 uczestników zapisanych na debaty Ekspertów Dobrych Zmian.

Ta ostatnia informacja jest warta komentarza: pani minister jeszcze w lutym chwaliła się, że do debaty zgłosiło się 1840 ekspertów, którym wyznaczyła 16 tematów. (Pisałem o tym w pierwszym „donosie”.) Nigdy później ministerstwo nie podało żadnej informacji o jakimkolwiek spotkaniu tych ekspertów. A teraz ta informacja: „944 uczestników zapisanych na debaty”. Chcąc nie chcąc można z tego wysnuć tylko jeden wniosek – debat takich, przynajmniej w ich zaplanowanej liczbie, nie było, a i wcześniej podana liczba ekspertów dziwnie się skurczyła…

Po co o tym piszę? Żeby zadać retoryczne, pytanie: Po co to wszystko, skoro ogłoszono reformę w kształcie, jaki zapisano w ogłoszonym przed dwoma laty programie PiS? Oto jego fragment, w którym tak pisano przyszły system szkolny:

Struktura szkolnictwa obejmować będzie zatem następujące typy szkół:

  • 8-klasową szkołę podstawową (teraz nazwana powszechną),
  • 3-letnią szkołę zawodową (teraz nazwaną branżową,)
  • 4-letnie liceum ogólnokształcące,
  • 5-letnie technikum,

[Źródło: www.wikipis.pl/index.php?title=EDUKACJA]

Cała ta „nibydebata”, tak jak to napisałem już w kwietniu, w poprzednim „donosie”, to był teatr pozorów, swoista liturgia demokratycznych form dialogu, prowadzona po to jedynie, aby wytrącić przeciwnikom z ręki argument o autorytarnie wprowadzanej, radykalnej reformie, a właściwie rekonstrukcji systemu edukacji à la PRL!

Zapewne nie tylko moim zdaniem – prawdziwym powodem zrujnowania coraz lepiej funkcjonującego polskiego systemu szkolnego, w tym likwidacji gimnazjów, był zamiar wywołania totalnego zamętu, w którym przy minimalnym ryzyku oporu, wprowadzi się nowy program nauczania (narodowo-historyczny, encyklopedyczny – jak to „za dawnych dobrych czasów było!), wzmocni się wpływ centralnej władzy na systemy wychowawcze szkól (wychowanie narodowo-patriotyczne, uodparnianie polskich dzieci i młodzieży na złe wpływy „zgniłej” kultury Zachodu”) i stworzy się pretekst do masowej wymiany kadry kierowniczej szkół na „swoich” (W tym celu zmienia się zapisy prawa oświatowego o składzie komisji konkursowych.)

Trochę trywializując, zakończę ten kolejny, ale na pewno jeszcze nie ostatni, donos na pisowską reformę oświaty stwierdzeniem: jak widać nie uratował gimnazjów episkopat, ale wyraźnie wygrało lobby wytwórców nowych szyldów i pieczątek!

 

___Włodzisław Kuzitowicz

*Jesienią 2019 roku odbędą się, najprawdopodobniej, kolejne wybory do Sejmu i Senatu. Co się stanie, jeżeli władzę obejmie opozycja?