Pabianice Walenynki

I stało się! Mógłbym nawet napisać: „I stała się jasność”, i też bym się nie pomylił, bo względem wczoraj i przedwczoraj, to dzisiaj było tak, jakby nam opatrzność przysługę oddała. I tego się będę trzymał!

Niebo błękitne, kilka chmurowych maźnięć jedynie, a w naszych sercach gorąc z upalnego lata. Jak mogło być inaczej, skoro wyszliśmy z przyjaciółmi z KOD-u na ulice Pabianic z okazji walentynkowego święta? A skoro w tle była miłość, to i temperatura wysoka. Trochę się tego wydarzenia obawiałem, bo to z jednej strony takie frywolne święto, a z drugiej – powaga naszego buntu. I nie miałem racji! To był mój piąty uliczny kolportaż ulotek, ale pierwszy tak spontaniczny, pogodny i wesoły.

Staliśmy w kilkanaście osób – niezwykłych – w centrum miasta, wyposażeni w edukacyjno-agitacyjne materiały i biało-czerwone chorągiewki. W chorągiewki wrysowane było serduszko z napisem

„Nie ma miłości bez wolności” i to był właściwie jedyny ślad walentynkowego symbolu – poza oczywiście naszymi sercami. Przyznam szczerze, że ogrom sympatii i życzliwości, jaki nas spotkał ze strony przechodniów, zaskoczył mnie niesłychanie. Na naszą życzliwość odpowiadali życzliwością, pogodą i zainteresowaniem. Poza nielicznymi wyjątkami, bardzo ich idea KOD-u ciekawiła, i była w tym liczna grupa ludzi młodych.

Rozdaliśmy ponad 1500 ulotek i przyszedł taki moment, że spory fragment centrum mojego miasta zaroił się od kolorowych serduszek z KOD-em, i nie tylko dorośli, ale i dzieci w wózkach powiewały naszą ideą.

I niech mi nikt nie mówi, że zapał w KOD-zie siada, bo jest w nas go tyle, że… mucha nie siada!

___Janusz Nagiecki