Pamiętacie opowieść Andersena o dziewczynce z zapałkami? Opowieść najbardziej okrutną z pięknych, w której z każdą gasnącą zapałką bohaterka traciła kolejną nadzieję? Pamiętacie?

Nie jest łatwo zrozumieć koncepcję negocjacyjną rządu w rozmowach z nauczycielami. Bo jak pojąć sytuację uporczywie sztywnego ponawiania dokładnie tych samych propozycji, mimo elastycznej oferty ze strony nauczycielskiej? Jeszcze ciekawiej robi się, gdy zobaczymy, że to p. Szydło występuje do związków z prośbą o kolejne spotkanie, sugerując, iż zależy jej na rozwiązaniu problemu.

Ta strategia wobec strajkujących nauczycieli wydaje się niezwykle osobliwą, ale jeśli jej się bliżej przyjrzeć…

Oto p. Szydło deklaruje chęć rozmowy ze stroną związkową. Za tym idzie zmasowany przekaz medialny o spotkaniu ostatniej szansy, wsparty obrazkami zatroskanej wicepremiery i równie zatroskanego stadka jej doradców i innych wice. Nawet ministra Zalewska wydaje się być zafrasowaną, bez zwykłej dla niej wesołkowatości i gadatliwości. Słowem ocean szlachetność intencji, Himalaje roztropności i głębia Rowu Mariańskiego rozwagi…

Na takie dictum, wsparte deklaracjami wspólnego poszukiwania rozwiązań, związki zawodowe gorączkowo przygotowują nowe danie na stół negocjacyjny. Wreszcie nadchodzi upragniony moment spotkania i…

Buuum!

Oferta rządowa okazuje się być tą samą od tygodni, a jedyną nowością jest, rosnąca w postępie geometrycznym troska o dzieci i ich przyszłość.

Dygresyjnie warto zapytać o stopień zaangażowania rządu i marszałka Kuchcińskiego w problem niepełnosprawnych dzieci i ich przyszłość, gdy te protestowały prawie rok temu przez 40 (!) dni w Sejmie? Warto pytać?

Po co zatem te rządowe ceregiele i pompatyczne wypowiedzi o chęci i konieczności rozmów?

Powody są najmniej dwa. Pierwszy dotyka kwestii wizerunkowych. Rząd za pomocą swoich mediów (TVP, Polskie Radio) oraz własnych bootów i trolli sieciowych kreuje wizerunek tych, którzy chcą dobrze. Tylko tamci są źli. Zawsze bowiem jest tak, że ten kto propagandowo pierwszy wyciąga rękę, jest postrzegany lepiej i sympatia jest po jego stronie. Nawet wtedy, gdy w tej ręce jest przeżuta guma.

Przy okazji władza usiłuje przenieść ciężar dyskusji z zagadnień płacowych na systemowe. I znowu dygresyjnie warto zapytać, dlaczego dopiero teraz, po trzech latach tego, co PiS nazywa reformą edukacji, władza wyraża pilną potrzebę debaty o zmianach systemowych w oświacie? I dlaczego nigdy nie używa słowa negocjacje, a mówi tylko o rozmowach? Warto zapytać!

Tyle o powodzie pierwszym…

Teraz drugi – wyrachowany i cyniczny sposób na rozbicie strajku nauczycieli. Dać nadzieję i ją zabrać…

Dać nadzieję i ją zabrać…

Dać nadzieję i ją zabrać…

Dać nadzieję i ją zabrać!

Pamiętacie dziewczynkę z zapałkami?!

 

 

_Piotr Staroń

zdjęcie: Marta Zamoyska