dorota

Dopadła mnie refleksja, która z jednej strony uświadomiła mi słabość moją i ludzi bliskich mi poglądami i strukturą umysłu. Z drugiej – wyjaśniła mi, na czym ta nasza słabość polega i do czego prowadzi. I ta refleksja wcale nie jest przykra.

Ale od początku. Już na podwórku, w szkole, wśród różnorodności otaczających mnie rówieśników nieraz doświadczałam kłopotów wynikających z mojego wychowania, z przyzwolenia na to, że inni mogą myśleć inaczej, z empatii wpajanej mi od samego zarania mojego istnienia. No i często wychodziłam na słabeusza, któremu można wiele wmówić, takiego, który wierzy w dobre intencje innych ludzi i szczerość ich zamierzeń. Jak powiedziałam, cecha ta przysparzała mi licznych kłopotów, bo to i zawiódł się człowiek czasami, i przykrości doznał i niesprawiedliwości doświadczył. Z drugiej jednak strony – ktoś kiedyś powiedział, że życie w zbroi jest może i bezpieczne, ale jakże niewygodne.  Narażałam się zatem, pozbawiona owej zbroi, na liczne niebezpieczeństwa, ale faktycznie, wygoda życia to rekompensowała. Wygoda polegająca na tym, ze jednak nie musiałam zbyt często wchodzić w otwarte konflikty, ludzie się do mnie często uśmiechali a ja nie widziałam w koleżankach, kolegach, znajomych i całkiem obcych mi ludziach – przeciwników.

Taka postawa doprowadziła mnie wprost do postawy liberalnej, zakładającej, że każdy ze swojego punktu widzenia ma rację i dopóki ta racja nie robi krzywdy innym ludziom, dopóty może ją sobie głosić i wcielać w życie.

No i to jest właśnie słabość wszystkich nas myślących w podobny sposób. Nas, którzy w sposób kulturalny, spokojny, merytoryczny bronimy swoich racji. Nie obrażamy nikogo, staramy się zrozumieć i przekonać. Na manifestacjach KODU nigdy nie słyszałam żadnych agresywnych okrzyków, widziałam twarze ludzi uśmiechniętych i wzajemnie troszczących się o siebie, o przestrzeń, w której się znajdowali, o obserwatorów stojących na skraju chodnika. Nikt nikomu nie ubliżał, nie widać było żadnego zacietrzewienia, tylko wolę wyrażenia własnego poglądu. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to znaczy, że nigdy nie był wśród tych ludzi, nie przeszedł z nimi ani jednego metra. Słynne uniemożliwienie  wypowiedzi reprezentantom ZIELONYCH podczas manifestacji „My Naród!” było szczytem kurtuazji i zdecydowania zarazem. W niektórych mediach próbowano mówić o „buczeniu” czy niegrzecznym potraktowaniu mówców. Nic bardziej mylnego. To był stanowczy, ale bardzo grzeczny przekaz, że oto ci Państwo najwyraźniej pomylili adresatów. Nie na tym spotkaniu powinni się znaleźć. Widziałam najpierw zdumione miny manifestujących, potem ktoś zaintonował okrzyki sugerujące tematykę spotkania, aż w końcu tłum uprzejmie ale dobitnie wzniósł okrzyk „Do widzenia!”. Takie zachowanie ogromnej rzeszy ludzi, to prawdziwa kurtuazja, możliwa tylko wówczas, gdy tłum składa się z ludzi bardzo przyjaźnie nastawionych do świata, liberalnych i… kulturalnych i świadomych celu, w jakim się zebrali.
Cechuje nas ta słabość, która nie pozwala na chamskie odzywki w stylu „Komuniści i złodzieje”, ta słabość, która dyktuje wyjście z sali w celu uniknięcia rozróby (patrz: wyjście posłów PO z sali obrad, jakże niesłusznie, według mnie, krytykowane), która nie pozwala na małpie wygłupy podczas kampanii wyborczych koncentrując się na merytorycznym przekazie.
Ta słabość przerodzi się w poważną siłę. Wierzę w to, że ludzie wyposażeni w zdobycze liberalnej demokracji, szanujący i siebie i innych, wyznaczą standardy i zepchną w polityczny cień ludzi owładniętych  pogardą dla innych, zadufanych w sobie, bezrefleksyjnych, działających  w przyłbicy szczelnie zakrywającej ich prawdziwe twarze.

___Dorota Ceran
(rys. Jakub Wiejacki)