Kim jest dobry kandydat na członka zarządu KOD? Jakimi cechami powinien się charakteryzować? A jakimi niekoniecznie? Zastanawiając się nad tym zagadnieniem, postanowiłem napisać poniższy tekst. Oczywiście, jest to moje prywatne zdanie, ale siliłem się na maksymalny obiektywizm w ocenach, więc mam nadzieję, że pomoże komuś podjąć decyzję.

A więc – czym musi charakteryzować się dobry kandydat? KOD jest organizacją działającą na zasadzie wolontariatu. A to zupełnie inny model „zarządzania” niż w typowym układzie szef-pracownik. Ze względu na pewne oczywiste zależności (np. brak pensji), osoba zarządzająca w KOD musi umieć motywować „swoich ludzi”. Co często wcale nie jest takie proste!

Członek zarządu musi być odpowiedzialny. To chyba jasne, prawda? Nie chcemy, by za naszą organizację odpowiadał ktoś, kto nie dopełnia obowiązków, kto zgubi ważne dokumenty czy nie dopilnuje finansów.

                Musi mieć otwarty umysł. Co to znaczy? Zarząd nie jest od tego, aby nakazywać i wymyślać konkretne działania. Nie. KOD jest organizacją oddolną. Od każdego „szeregowego” członka czy nawet sympatyka ma prawo wyjść pomysł na dowolną akcję. Funkcją zarządu (generalnie rzecz biorąc) nie jest selekcjonowanie, który pomysł jest fajny, a który nie. Jesteśmy taką organizacją i działamy na takim polu, że równolegle możemy organizować 1500 różnych akcji – od jeżdżenia tramwajami, z czytaniem zagranicznej literaturę, przez PIKOD-y, po wykłady na uniwersytetach i spotkania z inspirującymi ludźmi. Oczywiście, zarząd czasem będzie musiał przekonać pomysłodawcę, że dany pomysł wymaga zdecydowanie za dużo zasobów (których jednak mamy ograniczoną ilość) w stosunku do możliwych efektów. Czasem będzie musiał powiedzieć: „wybacz, ale ten pomysł może nam tylko zaszkodzić”. Ale, ogólnie rzecz biorąc, zadaniem zarządu jest zapewnianie narzędzi, które pozwolą przeprowadzić najróżniejsze akcje. Jeśli np. przewodniczącemu zarządu nie podoba się idea PIKOD-ów, bo on by na nich nie stanął, ale jasno widać, iż ich działalność przynosi konkretne pozytywne efekty, to zadaniem zarządu jest zapewnienie środków, które pozwolą na postawienie tych namiotów, jeśli to tylko możliwe. Otwartość to podstawa!

                Bezkonfliktowość. To dość trudny punkt. Nie chodzi o to, by kandydat zgadzał się z każdym, bo taki zarząd to żaden zarząd. Ale potrzeba, by umiał porozmawiać z każdym. Spory, czasem nawet kłótnie, jeśli po obu stronach występuje chęć dojścia do kompromisu, najczęściej są twórcze i pozwalają dojść do rozwiązania. Ale im bardziej „pokojowo” jest nastawiony członek zarządu, im większą ma zdolność do porozumiewania się, tym lepiej. Ale powtarzam raz jeszcze: NIE oznacza to automatycznej zgody na wszystko. Nie, nie i jeszcze raz nie!

                Przykładność. To cecha, która moim zdaniem silnie łączy się z odpowiedzialnością. Zarząd i inne funkcje w KOD to nie są „ciepłe posadki”. To nie jest tak, że koordynatorzy czy członkowie zarządu mają siedzieć sobie w wygodnych fotelach, popijać kawkę i czasem zamaszyście podpisać jakiś dokument. Nie. Zarząd to wzór. Wybierajmy ludzi, którzy pokazali się przez przez te 9 miesięcy jako niezmordowani, niezłomni, silni. Ci, którzy 24 na dobę pracują dla KOD. Dosłownie. Możemy nie zdawać sobie z tego sprawy, ale obecni koordynatorzy i wiele osób często spędza kilkanaście godzin na dobę załatwiając najróżniejsze sprawy. Często całkowicie niewidoczne. Ale jak się zastanowić… Wiecie, ile papierkologii wiąże się z różnymi zezwoleniami, finansami, fakturami czy wprowadzaniem deklaracji członkowskich? To ciężkie godziny pracy. Niewidocznej, bo na zapleczu. Ale szalenie potrzebnej, bo to dzięki niej „to, co widać” idzie na tyle gładko, na ile to możliwe.

                Członek zarządu musi mieć czas. Czas to podstawowe kryterium. Wiąże się to z poprzednim punktem. Członkowie zarządu będą pracować dla KOD często po kilkanaście godzin dziennie. Bez wynagrodzenia, czy choćby ubezpieczenia. Ba, wręcz jeszcze będą do tego dokładać, jeżdżąc na zebrania, szkolenia i zjazdy. Nie każdy da sobie z tym radę. Naprawdę. Każdy działa w KOD tyle, ile może; czasem dzień, czasem godzinę na miesiąc. I chwała każdemu za to, bo liczy się każda cegiełka. Ale w zarządzie muszą być prawdziwi „stachanowcy”. Pierwsza linia frontu. Najbardziej zaangażowani spośród najbardziej zaangażowanych.

                Popatrzmy na ogłoszoną listę kandydatów, gdy oficjalnie zawiśnie na stronie. Ilu z tych ludzi znam? W ilu akcjach ich widziałem? W ilu uczestniczyli, nie zważając na zmęczenie, tak fizyczne, jak psychiczne? Którzy z nich dali sobą przykład? Ilu rozkładało namioty, kuło ściany w siedzibie, organizowało wyjazdy, prowadziło spotkania, faktycznie działało, a nie tylko pojawiało się na gotowe przed kamerami? Tak, to właśnie ci, którzy pozostaną po tej selekcji, powinni być w zarządzie. I nie przejmuj się, Czytelniku, że żaden z tych, którzy po tej selekcji zostali, nie spełnia wszystkich powyższych kryteriów. Zarząd podzieli między siebie kompetencje. Najbardziej skrupulatny zajmie się finansami, najbardziej wygadany i reprezentacyjny kontaktem z mediami, najbardziej ugodowy rozwiązywaniem konfliktów, najbardziej pomysłowy koordynowaniem różnych akcji i tak dalej. Członek zarządu nie musi mieć wszystkich tych cech. Ale oczywiście im więcej, tym lepiej.

                Bo pamiętajmy – od wyboru władz regionów zależy to, jak KOD będzie wyglądał przez najbliższe lata. Każdy z nas, kto ma mandat do głosowania, może o tym zadecydować. Zadbajmy, by była to dobra decyzja!

__Michał Mostowy