Każdy z nas chce mieć wpływ na swoje życie. Do rzeczy, których nie lubimy najbardziej należą m.in. zmuszanie nas do czegoś, decydowanie za nas, ograniczanie naszej wolności wyboru. Prawda? A jednak tak wielu z nas rezygnuje z możliwości wpływania na własną sytuację życiową, jaką dają nam wybory samorządowe i parlamentarne. Może dlatego, iż wydaje nam się, że nasz pojedynczy głos nic nie znaczy? Może dlatego, że jesteśmy zniesmaczeni takim uprawianiem polityki, w którym widzimy nieuczciwość, egoizm, brak szacunku dla wyborców? Może dlatego, iż nie podoba nam się w 100 % program polityczny którejkolwiek z istniejących partii?

To prawda, że jeden głos to niewiele. To prawda, że takie uprawianie polityki, jaką widzimy w naszym  kraju często jest dalekie od wartości, które są nam bliskie. To prawda, że bardzo trudno jest stworzyć program polityczny, który odpowiadałby w pełni komukolwiek z wyborców.

A jednak warto – moim zdaniem – iść na wybory. Choćby po to, aby samemu sobie nie odebrać wpływu na rzeczywistość. Aby milcząco nie zgodzić się na to, co nam się nie podoba.

Rezygnacja z głosowania nic dobrego nie przyniesie. Spróbujmy raczej poszukać takiego programu którejkolwiek partii, który będzie choćby w 60-70 % zgodny z naszymi poglądami i potrzebami. Pojedyncze decyzje 100.000 wyborców, aby jednak zagłosować, to potężna siła. Jeśli my pójdziemy do urny, to może także pójdzie z nami nasz mąż, żona, partnerka, partner, dorosłe dziecko? Może weźmie z nas przykład przyjaciółka/przyjaciel? Koleżanka/kolega z pracy? Może właśnie tych kilka czy kilkanaście głosów sprawi, iż zostanie wybrany ktoś prezentujący program bliższy naszym poglądom?

Mamy wybór…

___
Lucjan Wesołowski