Siedzę teraz w pustej od uczniów klasie. Wkoło tylko koleżanki i koledzy nauczyciele. Rozdygotani, rozemocjonowani, poruszeni postawą rządu wobec nas. Poruszeni między innymi poczuciem, że zostaliśmy potraktowani bez należnego w dyskursie szacunku. To wyjątkowo głębokie doświadczenie…
Brak szacunku…
Od ponad trzech lat dopominałem się o traktowanie mnie jak człowieka, który ma swoją godność, swoje życie, swoje myśli…
Niestety okazało się, że swoje jest słowem, w oczach władzy PiS, wykluczającym ze społeczeństwa, bo swoje to nie to samo, co nasze. Mój-swój zaimek został wyrzucony przez zaimek nasze, stając się w ten naturalny dla władzy sposób, naturalnym gorszym, lewackim, zdradzieckim, etc…
Żyjemy dziś w kraju, gdzie indywidualne ja przegrywa instytucjonalnie z organizacyjnie poprawnym my. Czasem i co najwyżej, my wyrzuca ja do enigmatycznego i zdefiniowanego, jako zły zbioru-kosza o nazwie oni. Ale generalnie dla my ja jest złem, ponieważ zwyczajnie ma w sobie indywidualizm myślenia, dyskursu i oceniania, a ta zwyczajność ja jest dla my niedopuszczalna i karygodna.
Cóż w takiej sytuacji może zrobić ja? Emigrować wewnętrznie? Emigracja wewnętrzna „złych” jednostek jest dla my sytuacją idealną, bowiem sfrustrowany emigrant wewnętrzny przestaje manifestować swoją indywidualność; staje się dla władzy przezroczysty, można go potraktować marginalnie, zgwałcić, poharatać, przeżuć, opluć – i tak nie zaprotestuje. Taki nie pójdzie na wybory, nie wyrazi swojego zdania, nie zada niewygodnych, czy trudnych pytań… Pośrednio stanie się nasz.
I właśnie tak jest cel władzy – zamienić ja w my lub chociaż stępić jego aktywność i skierować ją w stronę marazmu. Ta władza oczekuje bezwolności i apatii. W ten sposób zrealizuje swoją ideę, jaką jest bycie władzą i wykorzystanie wszelkich profitów, które z tego płyną.
Demokracja ma dla człowieka-obywatela szeroką ofertę zaistnienia – od przywilejów do ograniczeń. Jednym z przywilejów, jakie gwarantuje mi demokracja jest prawo do posiadania i rozwijania swojego ja; prawo, którego demokracja nie ogranicza, ponieważ nie leży to w jej istocie i interesie. Tak jak w jej istocie i interesie leży, ucieranie się w gromadzie różnych ja, świata wspólnych wartości nadrzędnych, a nie poprzez narzucanie tego świata przez partyjne i autokratyczne my.
Demokracja szanuje ja, a ja szanuję demokrację.
Stąd wiem, że oczekiwanie szacunku od tej władzy jest bez sensu…
_Piotr Staroń