___
Ewa Kruszyńska

 

Przy głównym skrzyżowaniu w Andrespolu, przy drodze wojewódzkiej nr 713 grupa Błysk Budzik czytała dziś konstytucję, rozdawała ulotki i Dekodera oraz prowadziła rozmowy z mieszkańcami gminy.

Nastroje były zróżnicowane. Zdecydowana większość rozmówców wypowiadała się negatywnie o rządach PiS-u i deklarowała tak poparcie dla naszych działań, jak i udział we wszelkich antyrządowych manifestacjach.

Pewien pan ze wzruszeniem dziękował nam, że chciało nam się do nich przyjechać. Starsza pani nie chciała się z nami rozstać, bo tak była szczęśliwa, że może porozmawiać z ludźmi, którzy przynoszą nadzieję, że rządy PiS-u się kiedyś skończą.

Jakiś pan z grymasem niechęci na twarzy stwierdził, że on jest za „trzymaniem ludzi za mordy” i rządy PiS-u mu bardzo odpowiadają.

Inny przechodzący obok nas mężczyzna z oburzeniem zapytał Ilonkę czemu trzyma „tę żydowską tablicę”. Koleżanka miała w ręce tabliczkę z napisem „Konstytucja”…

Wiele osób pytało nas czy zbieramy jakieś podpisy, bo chętnie wyraziliby swój sprzeciw wobec rządu.

Wszyscy zgadzali się z nami, że należy iść do następnych wyborów, aby odsunąć PiS od władzy.

Z Andrespola pojechaliśmy do Koluszek, gdzie na głównej ulicy miasta powtórzyliśmy akcję. I tam podejście ludzi było bardzo pozytywne i chętnie przyjmowano od nas ulotki.

W drodze powrotnej do samochodu spotkała nas jednak przygoda, która z całą pewnością trafi do zbioru naszych budzikowych anegdot. Otóż na pięknym, równym chodniku (wykonanym jak nic z funduszy unijnych) Lucyna, chowając do torby okulary, potknęła się. Próbując złapać równowagę, postąpiła naprzód i wpadła na Ilonę, która złożyła się jak domino i zanim ktokolwiek z nas zdążył zareagować, obie dziewczyny leżały jak długie, zaplątane we flagi i inne akcesoria, które akurat niosły. Szczęśliwie po podniesieniu ich obu na nogi okazało się, że żadnej nic się nie stało. I w tym momencie raptownie zatrzymało się przy nas auto. Przez chwilę pomyślałyśmy, że to może lekarz rezydent jadący na protest do Warszawy zauważył naszą „kraksę” i chce zaoferować pomoc. Jakież było nasze zdziwienie, gdy się okazało, że to po prostu ciekawski kierowca chciał się zorientować, czemu ma służyć nasza mała manifestacja.

I tak budzikowa ekipa w wyjątkowo radosnym nastroju wsiadła w auta i pojechała szukać krasnali.

Warto budzić ludzi!!