___
Ewa Kruszyńska

 

Andrespol, znany w Łodzi głównie z tego, że leży tuż za granicą miasta przy głównej i wiecznie zakorkowanej trasie na Tomaszów Mazowiecki, stał się naszym dzisiejszym celem.

Tym razem wspomogła nas para zapalonych cyklistów Ewa i Włodek, którzy połączyli przyjemne z pożytecznym i wybrali się na wielokilometrową (jak zwykle) przejażdżkę, zahaczając przy okazji o miejsce budzikowania oraz Lucynka, która przyjechała specjalnie z sąsiedniej wsi.

Wiedzieliśmy, że to trudny rejon, że ilość zwolenników PiSu jest tu spora, ale wydawało się nam, że bliskość wielkiego miasta i nasilające się coraz bardziej rozczarowanie obecnym rządem złagodzi nieco reakcje mieszkańców Andrespola. Okazało się jednak, że zatwardziali miłośnicy PiSu mają się doskonale i nasza obecność na centralnym skrzyżowaniu wywoływała ich złość i agresję, dawno już przez nas nie widzianą. Pokrzykiwano, żebyśmy poszli do pracy zarobić na Kijowskiego, żebyśmy się przestali wygłupiać, że przecież mamy demokrację, skoro możemy tak sobie stać i czytać konstytucję. Pewne małżeństwo próbowało nas przekonać do swoich racji, przy czym mówił głównie mąż a gdy żona zwróciła się bezpośrednio do mnie, ten natychmiast ją zdyscyplinował i zakazał jej rozmawiać. Dyskusja skończyła się, gdy okazało się, że nie wiemy komu w niewolę sprzedała nas Platforma Obywatelska. Takiej ignorancji państwo już nie wytrzymali i odeszli.

Jeden z przechodzących panów tak bardzo oburzył się na próbę wręczenia mu ulotki, że kazał mi się pocałować w d…, w pewną część ciała. Niespeszona powiedziałam, że skoro tego chce to musi ją wystawić. Gdy pan naprawdę zaczął zsuwać spodnie, zawołałam: „Ewo, chodź szybciutko, zrobisz super fotkę!”, co spowodowało, że pan natychmiast się oddalił.

Tatuś spacerujący z dzieckiem w wózku groził nam wezwaniem policji, bo przeszliśmy przez jezdnię w niedozwolonym miejscu, podczas gdy sam zostawił synka przy ruchliwej ulicy i poszedł za nami kilkanaście merów w głąb centrum handlowego. Po krótkiej rozmowie na ten temat i wzajemnym obfotografowaniu się obiecał Maciejowi: „Znajdę Cię piękny kawalerze!” i nie bardzo wiemy, czy była to propozycja seksualna czy groźba pobicia…

Z drugiej strony wiele osób podchodziło do nas z ciekawością, radością, wyrazami poparcia i prośbami, żebyśmy wreszcie coś z tym PiS-em zrobili.

Parę razy zdarzyło się, że przechodnie włączali się do rozmowy z naszymi przeciwnikami, stając ostro po naszej stronie.

Dwie osoby poprosiły o konstytucję i oczywiście ją otrzymały.

Rozdaliśmy bardzo dużo ulotek i w ciągu 45 minut zebraliśmy 29 podpisów pod wnioskiem referendalnym. Co więcej, jedna z przechodzących pań, wzięła od nas kilka pustych list i umówiła się na odbiór wypełnionych.

Akcja w Andrespolu był ciekawa, pouczająca i pełna emocji. Widziało nas mnóstwo ludzi i wszystkich pobudziliśmy do myślenia. Na pewno trzeba będzie tu wrócić, bo potencjał jest ogromny i nie wolno go zaprzepaścić.

Warto budzić ludzi!!